Fot. sxc.hu |
ŁUKASZ ORŁOWSKI
Usiadłem przy kawie. W tej kawiarni od kilku dni nie pasuje do niej papieros. Za mało miejsca, więc palarni nie ma. Ale w ostatnim czasie pojawiło się tu sporo nowych rzeczy. Zapach, nalepki "no smoking area", popielniczki i ludzie przed kawiarnią. Z papierosami oczywiście. I co w tym dobrego?
Na papierosa raczej od kawy już nie wstanę bo mam za dużo rzeczy, które musiałbym spakować i wynieść ze sobą. Odpuszczę sobie. -1 papieros.
Przy stoliku obok dwie koleźanki rozmawiają, że papieros do kawy to bardzo pasuje i straszne świństwo z tym prawem, żeby pokarać nim takie miejsca, jak ta kawiarnia. Koleżanka zgadza się i proponuje żeby wyjść na zewnątrz. Ja mam popilnować rzeczy. Ale listopad, za zimno jest i pada. Zostają. -2 papierosy. I jeden mój, czyli razem -3.
-3 to już nie jest tak mało. Obronić zdanie, że zakaz palenia w knajpach to dobry temat dla "Dziennika Dobrych Wiadomości" nie będzie tak trudno. Gdyby tylko znalazł się jeszcze jakiś matematyk, który obliczy, ile mniej papierosów wypala właśnie cała kawiarnia... Jest student prawa, Piotrek. Siedzi z otwartą paczką. Pytam, czy już był, czy się dopiero zbiera? Pudło. Mówi, że jak patrzy na fajki, to mniej go korci. Czyli chyba jednak ta nowa sytuacja trochę Piotrka wkurza. Pudło numer dwa.
O tym, że zakaz palenia to realny zysk mój sąsiad przekonał się dwa dni wcześniej, w sobotę, na imprezie w jakimś niepalącym klubie. Piotrek zaczyna wyliczać plusy: alkohol łatwiej przyswojony bo z przerwami na dotlenienie, Magda – studentka architektury, z którą zatańczył dwa razy po tym, jak przed wejściem spalili po papierosie, zaoszczędzone siedem złotych. W jaki sposób? Piotrek ma to wszystko dobrze obliczone.
Normalnie, jeszcze w październiku, na imprezie spalał paczkę. Od liceum. 10,60 zł. Teraz, żeby wyrobić tę normę, musiałby imprezę przestać przy wejściu. Bez sensu jak za wstęp zapłaciło się 20 zł. No więc optymalnie Piotrek spala teraz sześć fajek. Tak wychodzi. Paczka starcza prawie na trzy imprezy. W miesiącu daje to oszczędność około 27 złotych przy jednej imprezie w tygodniu. Przez pół roku zaoszczędzi tak 162 złote. 12 miesięcy i 324 złote w kieszeni. – Łoł, niezły wynik.
Po paru minutach rozmowy okazuje się, że beznikotynowe imprezy Piotrka czasami mają też jednak plusy tylko z pozoru dodatnie. Ciuchy. Nie śmierdzą. Włosów też nie czuć. – No to ja już się nie kąpię. Zęby tylko umyję, koszulę w kostkę złożę i spać. Zaoszczędzam jakieś 15 minut – wylicza dalej. Ja przestaję myśleć, że to takie rozsądne.
Przy skrzyżowaniu zaczepiam policjanta i pytam, czy już wlepił za palenie jakieś mandaty. Nie wlepił i wlepi chyba nieprędko. Bo ma poważniejsze sprawy na głowie, a w ogóle to jest takie ustalenie z komendantem, że do kawiarni, pubu, czy restauracji policjant będzie wchodził tylko, jak ktoś wcześniej go tam wezwie. Kto? – No na przykład właściciel lokalu – tłumaczy. – Ale wlaścicielowi też się wtedy może przecież dostać. Nawet podobno jakieś dwa tysiące złotych. To sam na siebie ma donosić? – pytam. – No toż mówię panu, że to trochę głupie jest i mam poważniejsze rzeczy na głowie.
A ja miałem zamiar napisać o tym wszystkim do "Dziennika". I co, teraz, na koniec, ma się okazać, że nie ma o czym dobrym zawiadamiać? Podpalam papierosa. Ale stoję przy przystanku, więc odchodzę kilkadziesiąt metrów. Teraz jestem przy parku. Kiedy gaszę, okazuje się, że paliłem pod szkołą podstawową. Mam jeszcze o czym napisać? Mam i duża w tym zasługa samego "Dziennika".
Rada Artura Andrusa z rozmowy, którą odbył z "Dziennikiem" kilka dni temu. Jak to było? "Po wiadomości – jakiejkolwiek – trzeba posatwić przecinek, a po nim >>to dobrze bo...<<. I uzupełnić. Nawet jeśli trzeba to będzie zrobić na siłę."
No więc: w miejscach, które lubię wprowadzono zakaz palenia, to dobrze bo... pal sześć z tym całym prawem. A nie całą paczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz